Piszę szybko i trochę na kolanie…
W poniedziałek moja Żona miała poważny wypadek samochodowy. Bogu dziękuję, że zakończył się tak jak się zakończył. Na czerwonym świetle, prosto w nasz samochód wjechał rozpędzony młody kierowca. Nawet nie nacisnął na hamulec…
Trudne to było…
Świadkowie mówią, że cudem jest to, że nikt poważnie nie ucierpiał. Auto co prawda do kasacji, ale to żaden problem…
BOGU DZIĘKOWAĆ…
I w tej atmosferze zadumy i wdzięczności chciałbym zachęcić Was do uwielbienia Boga razem z nami. Bo to najlepsze co możemy zrobić!